wtorek, 28 października 2014

#16 Minął miesiąc.

Dzisiaj mija pierwszy miesiąc od mojego przyjazdu do Stanów. Kilka refleksji, kilka życzeń na kolejne.

Po pierwsze: przyjazd tutaj to chyba najlepsza decyzja w moim dotychczasowym życiu. Ani aupairowanie we Francji, ani studia, ani nic innego nie dało mi dotychczas poczucia, że to jest to, co powinnam robić i że to jest właśnie ten czas. A w tym przypadku czuję stuprocentową pewność i zadowolenie, że tak, dobrze zrobiłam.

Podsumowując kilka najważniejszych kwestii:

Rodzinka:
Nie wiem ile jeszcze razy będę to pisać, pewnie, aż do znudzenia, ale moja rodzinka jest absolutnie najlepsza na świecie. Moja host mama jest cudowną kobietą o wielkim sercu. Zawsze najpierw myśli o innych, a dopiero później o sobie. Robi dla mnie bardzo wiele. Gdy tylko wspomnę, że coś bym zjadła, mogę być pewna, że w ciągu kilku następnych dni ona albo mi to kupi, albo mi to ugotuje, albo zabierze w miejsce, gdzie będę mogła tego spróbować. Traktuje mnie jak swoją siostrzenicę, jak sama mówi. I rzeczywiście tak jest. Mogę z nią porozmawiać o wszystkim w szczery sposób, co sobie niezwykle cenię.
Wiem, że ich poprzednia au pair była ideałem, host mama czasem wspomina, że Patty była cudowna, ale nigdy nie daje mi odczuć, że nie dorastam jej do pięt. Jestem pewna, że mnie porównuje i ocenia, jestem pewna, że są rzeczy w których jestem gorsza, ale nigdy nie czuję, że coś robię źle.
Dziewczynki, ośmioletnia E. i pięcioletnia A. są rewelacyjne. Grzeczne i urocze, a co najważniejsze usłuchane. Są rozpieszczone do granic możliwości, niemalże jak dziadowskie bicze, w duchu słynnego bezstresowego wychowania, ale na szczęście nie zachowują się jak małe gówniary, które niszczą au pairce życie. Nie, wręcz przeciwnie. Nie mam z nimi większych problemów. Od samego początku czuję, że jestem przez nie akceptowana i mam nadzieję, że tak już zostanie.

Okolica i znajomi:
Mieszkam 30 minut pociągiem od centrum Philly. To blisko i daleko. Blisko, bo w stosunkowo krótkim czasie mogę się dostać do miejsca, gdzie kwitnie życie. Daleko, bo w ciągu tygodnia nie opłaca mi się jechać do miejsca, gdzie kwitnie życie.
Na szkoleniu poznałam dwie prześwietne Polki z którymi się trzymam i z którymi spotykamy się w każdą niedzielę. Niestety mieszkają ode mnie jakieś pół godziny samochodem, więc nie mamy szans wyjść sobie wieczorem. To jest właśnie najgorsze w Stanach. Niby blisko, a jednak daleko.
Poznałam również jedną Niemkę, która mieszka w tym samym miasteczku co ja i na razie jesteśmy w fazie "umawiania się" na kawę, bo ona ma tutaj chłopaka, więc zrozumiałe, że jemu poświęca cały swój wolny czas.
Dzięki internetowi poznałam również wspaniałą Polkę, Dorotę, >klik<, z którą mam nadzieję zobaczyć się już niedługo!
Ale jeśli chodzi o "prawdziwych Amerykanów" to na razie nic z tego. Ale nie ustajemy z dziewczynami w poszukiwaniach amerykańskich znajomych, haha. Znalezienie więcej znajomych to moje życzenie numer jeden.

Angielski:
Cóż. Nie ma za bardzo o czym mówić na razie. Rozumiem więcej niż przed miesiącem i również mówię więcej. Ale chwilami jest bełkotliwie. Często frustruje mnie fakt, że nie mogę się płynnie i elokwentnie wysłowić. Czasem mam wrażenie, że już nigdy nie będzie lepiej i że już zawsze pani w okienku na dworcu na moją prośbę "bilet tam i z powrotem do Filadelfii" będzie się upewniać "bilet na lotnisko?".
Angielski mnie otacza i wierzę, że któregoś dnia naprawdę będę rozumieć wszystko i naprawdę będę mówić. To moje życzenie numer dwa na nadchodzące miesiące.

Ogólnie wrażenie:
Ameryka naprawdę mnie pochłonęła i muszę powiedzieć, że bardzo mi się to uczucie podoba.Nie spodziewałam się, że aż tak bardzo mi się tu spodoba, że wsiąknę bez zastanowienia w nowe życie. Z jednej strony wszystko jest jeszcze cały czas nowe, ciągle jeżdżę na GPSie, a z drugiej czuję się jakbym mieszkała tu już dobre kilka miesięcy.

Życzenia, marzenia, plany na przyszłość:
Tak jak wspominałam bardzo chciałabym mieć tu jakiś amerykańskich znajomych. Nie wiem, czy to marzenie się spełni, ale z B. ciągle rozmawiamy o tym gdzie można by poznać jakiś fajnych ludzi.
Chciałabym też widzieć progres w moim mówieniu po angielsku. Naprawdę. Proszę.
Chciałabym się zmobilizować i w końcu na poważnie zacząć biegać. 
Chcę wyjeżdżać i zwiedzać jak najwięcej. 
Mieć takie same lub nawet coraz lepsze relacje z host rodzinką.
I na koniec chciałabym żeby ten rok był rokiem do którego będę często wracać w nostalgicznych wspomnieniach.

16 komentarzy:

  1. Gratuluje rodziniki <3 co do angielskiego i amerykańskich znajomych mam takie same odczucia i plany :P oby się udało! Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. też chce poznać typowych amerykańców:> a angielski myślę że przyjdzie z czasem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jednak byłoby fajnie mieć amerykańskich znajomych :) Co do angielskiego: mam nadzieję, że przyjdzie!

      Usuń
  3. Jak ten czas leci!!
    Kochana życzę Ci aby wszystkie Twoje plany, marzenia i inne się spełniły! Też myślę, że angielski z czasem się wyrobi :)
    Rodzinka niech dalej jest super i Tobie niech się żyje tam jeszcze lepiej (o ile to możliwe) :D
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leci, prawda? Czytałam u innych dziewczyn często powtarzające się frazy właśnie w stylu "ach jak ten czas leci!", ale nie sądziłam, że ja też będę to tak odczuwać. A tu proszę!
      Dzięękuję! :*

      Usuń
  4. Miesiąc?! Nie wierzę.
    I jaki fejm :D miło, że o mnie wspomniałaś!
    Jak tak to czytam, to myślę, że mam lub miałam bardzo podobne odczucia. A jeśli chodzi o amerykańskich znajomych - znam pewien sposób, ale podzielę się nim, jak się w końcu spotkamy :D
    Cieszę się, że tak Ci tu dobrze! Naprawdę wspaniale się to czyta.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ja też nie wierzę :D
      Chyba musimy się zobaczyć jak najszybciej! Wiem, że powtarzam to cały czas, ale teraz to tak już serio-serio :)
      Buziaki! :*

      Usuń
  5. Gdzie dokładnie mieszkasz w Pensylwanii?

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba najwazniejsze, zeby miec dobrą rodzinę, bo jak to się układa to wszystko inne zawsze jest jakoś na drugim planie.Cięzko jak jest odwrotnie, zycze Ci jak najlepszych relacji do konca pobytu! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda! Gdybym miała prześwietnych znajomych, ale miała problemy z rodziną, to nie sądzę, żebym była bardziej szczęśliwa niż jestem teraz :)
      Dziękuję! :*

      Usuń
  7. Kochan, cieszę się, że u Ciebie równie zajebiście!

    OdpowiedzUsuń
  8. wydajesz się być przesympatyczną osobą! :) obserwuję bloga, gratuluję super doświadczeń i życzę więcej takich ;) a już wkrótce i ja zaczynam swoją AuPair przygodę.
    trzymaj kciuki! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, dziękuję bardzo! :*
      Trzymam kciuki, wszystko będzie super, zobaczysz, że to najlepszy czas życia! :)

      Usuń